Ostatnie takie chwile.

Jestem bardzo podekscytowana nową pracą. Nie mogę się wręcz doczekać poniedziałku. Pomimo mojej początkowej niechęci, to jednak jest tyle pozytywów. Przede wszystkim wyjdę do ludzi i będę robić coś bardziej konstruktywnego niż zajmowanie się dzieckiem i domem. Ja wiem, ktoś może powiedzieć, że nikt mi nie zabrania przecież wychodzić i teraz. Ale fakt jest taki, że wyjście z dzieckiem z domu, a samemu to całkiem co innego. Zajęcie głowy sprawami zawodowymi, a nie typowo domowymi i rodzinnymi to również co innego. Jakkolwiek jest kilka rzeczy, których będzie mi brakować i jestem za nie wdzięczna, w tym tygodniu łapie ostatnie chwile z mojego dotychczasowego życia.


Za czym będę tęsknić.


1. Wstawanie o 7.30-8.00. Mnie to wystarczyło aby się wyspać. Teraz będzie „Witaj 5.00 godzino”.
2. Leniwych poranków, takich niespiesznych. Delektowaniem się śniadaniem, poranną kawą i ciszą.
3. Wspólnego czasu z córką. Ja wiem, że pod koniec dnia to mam dość i mnie wręcz irytuje to tupanie, piszczenie i paplanie. Jednak tuż po przedszkolu jest taki moment, gdzie sobie rozmawiamy i lubię słuchać o jej perypetiach z koleżankami i kolegami z grupy. A, że kleiła coś dla mnie, ale miała mi nie mówić, bo to niespodzianka i „Ale mamo jakby co, to ty nic nie wiesz”. Tych poranków przed pójściem do przedszkola jak ma 15 minut na zabawę, lalki i klocki jeszcze nigdy nie były takie interesujące.
4. Czas, w którym mogłam na spokojnie obejrzeć babski film, bez męskich oczu, lub jaki kol wiek inny.
5. Elastyczność czasu, w którym mogłam w środę rano jechać do kina z siostrą, po południu na zakupy z mamą, a w międzyczasie umówić się na kolejny dzień z babcią i ugotować jej obiad (pod warunkiem, że córka była w przedszkolu i nie chorowała).
6. Moment, w którym jestem tylko sama ze sobą. W domu nie ma nikogo i nikt mi głowy nie zawraca, dupy nie truje. Kocham swoją rodzinę, ale lubię też być sama.
7. Ogólnie rzecz biorąc, to będzie brakować mi czasu do robienia tego, co ja chcę w danym momencie.


W tym tygodniu łapie te ostatnie chwile i staram się nimi sycić oraz delektować jak najdłużej. Spędzać z córką więcej czasu na grach w domino, warcaby, memory i układając puzzle. Czytać książki i pisząc puki mam na to czas.
Musiałam na nowo rozplanować godziny moich posiłków oraz co będę zabierać ze sobą do pracy. Wyszło, że rano o 6.00 zjem śniadanie. Koniecznie jajka. Bardzo mnie sycą i na 4 godziny mam spokój. O 10.00 owoce lub warzywa, następnie o 13-14.00 drugie śniadanie typu sałatka z kurczakiem, kanapka z warzywami i szynką itp. I tuż przed wyjściem z pracy mała przekąska (orzechy, wafle ryżowe), by nie zemdleć z głodu do godziny 18.00. O tej porze będę w domu i zjem obiadokolacje. Może dzięki pracy opanuję chęć na słodkie. Macie jakieś pomysły na zdrowe jedzenie do pracy?



Znacie jakieś dobre sposoby na wstawanie rano? Coś, co pobudzi organizm do działania, dzięki czemu świat nie będzie działał w zwolnionym tempie, a np. mycie zębów zajmie 3 minuty, a nie 6 minut, jedzenie śniadanie nie rozwlecze się do 30 minut? Poranki tak wczesne zawsze były dla mnie problemowe. Na pewno łatwiej będzie jak wiosna do końca się ocknie, a za oknem częściej będzie słońce. U mnie w ogrodzie powoli wszystko się budzi.



Pozdrawiam.


Komentarze

Popularne posty