Nowa praca


Jestem po tygodniu w nowej pracy. To najnudniejsza praca jaką, kiedy kol wiek wykonywałam. Całe szczęście jest na czas określony i mam nadzieję, że szybko minie te 5 miesięcy. Jest kilka plusów. Praca w urzędzie, czyli tam, gdzie robię, jest uważana za jedną z bezpiecznych oraz wygodnych pod względem weekendów. Te mam wolne. Kolejny plus. Okazało się, że muszę mieć okulary do czytania i komputera. Więc super, że się o tym w ogóle dowiedziałam. Mam okazję jeździć przez centrum Warszawy, gdzie architektura nie jest zła, mogę ją podziwiać. I czy zdarzyło się Wam, jadąc gdzieś „dorabiać” historie ludziom dookoła? Np. jedzie naprzeciwko Was zadbana kobieta, dobrze ubrana, ale ze zniszczoną twarzą i smutnym spojrzeniu. Na palcu ma obrączkę, a na dłoni mały tatuaż. Czy zastanawiacie się, jakie ma życie? Czym się zajmuje? Jakiego ma męża, czy ma dzieci, jakie one są? Z nudów zaczęłam to robić. I każda moja historia dla danego człowieka jest inna. Na tym zakończmy plusy.
Teraz minusy. Mój pesymista niestety ma ostatnio dużo do powiedzenia.
1. Dojazdy mnie szalenie męczą. 1,5 godziny rano a 2 godziny po południu w drodze. Szlak mnie strzela. Moja ciotka mówi „Ale Marta, masa ludzi tak ma”. Ja wiem, ale to nie znaczy, że ja muszę tak mieć.
2. Praca przy komputerze bite 8 godzin. I to siedzenie przy nim. Owszem robię sobie przerwy, co jakiś czas biegam do drukarki. Ale ile można. Poprzednia moja praca również była przy biurku, ale raz dziennie miałam za zadanie dostarczyć pisma do spółek i innych firm. Już wtedy to dla mnie był plus tamtej pracy.
3. Praca jest monotonna. Wiedziałam, że taka będzie. Zero kreatywności, inwencji twórczej. Trzeba posługiwać się sztywnym szablonem i tyle. W końcu to tylko archiwizacja. Wyłapać odpowiednie dane, sklasyfikować i do teczek. Nie myślałam, że będzie mi to przeszkadzać. W końcu nie pierwszy raz się z czymś takim stykam. Odkąd pamiętam pracuje w biurze. Kiedyś byłam może bardziej do tego przyzwyczajona. Teraz po 4 latach kreatywności (pisania, czytania, czasem rysowania i samorozwojowi) poszłam do nudnej pracy biurowej.
4. Naprawdę nie myślałam, że tak trudno będzie zostawić mi moje dziecko na cały dzień. Wiem, że ma opiekę (przedszkole, dziadek z babcią), ale serce rano mi krwawi, że to nie ja ją odprowadzę i przyprowadzę, i to nie mi pierwszej opowie co było w przedszkolu. Nie mówiąc już o innych rozterkach, czy mąż ją uczesze, umyje zęby, zdąży dać śniadanie itd. Przez ten tydzień, pierwsze co robiłam po powrocie, to tuliłam tę swoją czterolatkę i obcałowywałam gdzie tylko się dało. Zdaję sobie sprawę, że wiele rodzin też tak ma i jak trzeba, to trzeba, ale kurde… No właśnie, dlaczego nas rodziców zmusza się do takiego poświęcenia?
A, że od dłuższego czasu we wszystkim doszukuje się plusów, to w tych minusach widzę plus. TERAZ WIEM CZEGO NIE CHCĘ. To już coś. Nie chcę pracy gdzie mam siedzieć bite 8 godzin przy biurku i wykonywać nudną robotę, do tego oddaloną od domu 2 godziny drogi autobusami. O wysokości wypłaty nie mówię, nie warto. Jednak bez względu jak mi się to nie podoba, to jako kobieta mam własny zapas pieniędzy i nie muszę użerać się z mało wyrozumiałym mężem. Tylko czemu nie mogę robić tego, co lubię, czyli pisać i mieć z tego jakiś pieniądz?
Ostatnio wykminiłam z koleżanką, że uwielbiam artykuły papiernicze. Notesy, zeszyty, długopisy, kredki, flamastry, naklejki itd. Ostatnio kupiłam u Pani Swojego Czasu tego mnóstwo. Zwłaszcza naklejki. Więc może sklep papierniczy to jakieś rozwiązanie. Nie mówię, tu o własnym biznesie. Otworzenie takiego sklepu w mojej mieścinie mija się z celem. Ludzie po takie rzeczy jadą do miasta. Ale praca dla kogoś, czemu nie?
Pociesza mnie fakt, że puki co mam pracę, bez względu jaka ona jest. Nie będzie trwać wiecznie, bo tylko 5 miesięcy. W międzyczasie mogę szukać przecież czegoś innego. Nic nie stoi na przeszkodzie. A nóż znajdę coś w urzędzie bliżej siebie lub coś, co bym mogła robić zdalnie w domu? To by było super. W każdym razie jestem otwarta na propozycje.

Po niżej kilka zdjęć z powrotu z pracy oraz upragniony relaks w weekend. Teraz na kawę z ekspresu mam czas tylko w sobotę i w niedzielę. Mogłabym ją wypić rano, ale nie chce dziecka budzić warkotem sprzętu.

Pozdrawiam.


W tym miejscu było kiedyś dawne Kino Moskwa. Wspominam je z sentymentem, ponieważ to tu byłam po raz pierwszy w kinie na "Małej syrence" Disney'a.


Centrum Weterana. Nawet nie wiedziałam, że tu się znajduje.


Wracając do domu.

MUW Wydział Spraw Cudzoziemców. Dlaczego taka placówka wygląda tak fatalnie. Uważam, że powinna być wizytówką miasta. To nie świadczy dobrze o Stolicy, ba... o naszym kraju.


Po raz pierwszy widzę tulipany w takich pięknych kolorach. Są śliczne. Oraz moja urodzinowa filiżanka. Wiosna w pełni. :)

Komentarze

Popularne posty