To mój czas - część 2.

W piątek miałam ostatni dzień oczyszczania i nie mogłam doczekać się soboty - „Kręgu Marzeń” u Kariny. Oczywiście miałam duże problemy z dojazdem, jakby te wcześniej wspomniane ciernie chciały mnie zatrzymać. Moje ego w pewnym momencie powiedziało „Daj sobie spokój, po co ci to”. I wiecie co? Parłam do przodu, krok za krokiem. Nawet jak mi tramwaj uciekł i musiałam zawracać się do metra, wiedziałam, że ja tam muszę być. Czasem jest tak, że jeśli w drodze do jakiegoś celu piętrzą się przeszkody, oznacza to taki test od Wszechświata: jak bardzo nam zależy, czy rzeczywiście tego pragniemy, czy chcemy trwale zmienić nasze życie? W takich sytuacjach zazwyczaj zadaję pytanie: czy będę żałować, jeśli mnie tam nie będzie? Oj będę! Więc jak taran szłam do przodu.

Nigdy nie będę żałować spotkania Kariny, Asi, Sary i Agaty. Nasze historie są różne, ale jednocześnie bardzo do siebie podobne. Wierzę, że musiałyśmy wszystkie tam być. Kiedyś uważałam, że 5 ludzi to tłum… Cóż, nie w tym wypadku. Ta 5 musiała się spotkać i będzie nadal się spotykać w kręgach. Nawet nie wiem, jak dokładnie opisać to, co się działo, było to tak magicznie. Tam działa się magia na naszych oczach. Krąg z kart, w środku czaszunie, długie rozmowy, my dookoła. Ach… Klimacik cudo! Tyle cudownych kobiet w jednym pomieszczeniu.

Od jakiegoś czasu czułam, że brakuje mi kobiecego towarzystwa. I fakt, mam swoją ukochaną siostrę, za którą w ogień skoczę. Wspaniałą Paulę, która jak nikt inny potrafi mnie sprowadzić do parteru i dać między oczy kopa do działania. Mamę, babcię, ciocię, koleżanki z pracy i każda z nich jest wspaniałą kobietą. Jak tak się zastanowić, otaczają mnie w większości kobiety. Ale było mi czegoś brak. Kiedyś tę lukę łatała moja najdroższa przyjaciółka, jestem pewna, że w poprzednich wcieleniach nie raz się spotykałyśmy. Była moją muzą, motywacją do pisania i nie tylko, zapalnikiem moich najróżniejszych pomysłów. Nawzajem twórczo się nakręcałyśmy… I generalnie nakręcałyśmy się pod każdym aspektem naszego życia. Kiedyś marzyłam, że to ona narysuje ilustracje do moich książek i myślę, że nadal jest to możliwe. Marzyłam również, że napiszemy razem jedną z książek. Jednak odległość robi swoje, każda z nas poszła inną ścieżką życia. Ona nadal zajmuje w moim sercu oddzielne, ważne miejsce i zawsze tak będzie, bez względu na sytuacje. Zaskakujące jest to, jak potrafimy się ściągnąć myślami, mimo że dzielą nas setki kilometrów. Ale ja jestem tu i teraz, w tym miejscu i w tym czasie. Pora przestać trwać w przeszłości i żyć tu i teraz. A na tu i teraz potrzebowałam czegoś nowego.

Odnalazłam to, w Kręgu Kobiet u Kariny. Już w czasie oczyszczania czułam, że moje blokady pisarskie odpuszczają, ale to, co teraz się dzieje to magia w czystej postaci. Odnalazłam swoje siostry czarownice. Jesteśmy silne i mocne, razem możemy szybciej wzrastać. Teraz kiedy widzę pustą kartkę, wiem czym mam ją zapełnić. Maluję jak malarz, tylko słowem. Długopis miękko sunie po papierze, a stukot klawiszy na klawiaturze wypełnia mój dom. W tej danej chwili nic nie jest ważniejsze, tylko pisanie. A wszelkie rozterki z tym związane pomaga rozwiązać mi wahadełko. Do tego czuję wsparcie kobiet, które stały się mi bliskie w tak krótkim czasie.

Kręgi kobiet są wspaniałe. Nikt Cię nie zmotywuje i nie ukocha tak jak druga siostra. Brakuje Ci wiary w siebie, miłości własnej, masz poczucie pustki i lęki? Idź do kręgu. Wsparcie innych kobiet jest nieocenione.



Komentarze

  1. Przepięknie to opisałaś. Masz cudowny dar przelewania na papier nie tylko myśli, ale i emocji. Wiem, że nie długo dane mi będzie trzymać w ręku Twoją książkę z dumą, że miałam ten wielki przywilej i ogromny zaszczyt Cię poznać :-) Jeszcze raz dziękuję za tamten wieczór i nie mogę się doczekać kolejnych. Ściskam z całych sił i JESTEM :-) Asia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty