Dlaczego produkty od Pani Swojego Czasu?


Napiszę Wam, dlaczego polecam u mnie produkty Pani Swojego Czasu. Od zawsze miałam bzika na punkcie artykułów papierniczych. Dużo notesów, zeszytów, kołonotatników. One nigdy u mnie nie leżały niezapisane. Zazwyczaj prowadziłam w nich pamiętniki i kalendarze. Tak. Jako nastolatka sama rozpisywałam sobie kalendarze w zeszytach. Chyba że się znalazł akurat taki, co porwał moje serce. Jednym z takich był kalendarz Kawaii, Witch i Sailor Moon. Kto zna mangę i anime będzie wiedział, o czym mówię.
Kiedy wciągnęłam się w bullet journal (czyli lata świetlne po emitowaniu Sailor Moon na Polsacie) zrobiłam się pod tym względem jeszcze bardziej szalona. Naklejki, taśmy, różne kolorowe wycinki z gazet, kolejne stery kolorowych zeszytów, papiery kolorowe. U mnie nigdy nie było pozostałości po papierze do pakowania prezentów. Zawsze ja lub moja córka to jakoś wykorzystałyśmy.


Zaczęłam szukać idealnego notesu. Kolejny taki mój bzik to papier. Wącham go, kiedyś nawet smakowałam. Każdy pachnie i smakuje inaczej. Np. całkiem inny papier używany jest w powieściach, a inny w poradnikach i podręcznikach. Inny jest w książkach obyczajowych, a inny w kryminałach. Chodzi o trwałość papieru. Dlatego na bullet journal nie wystarczał mi zwykły zeszyt czy notes. Potrzebowałam czegoś mocnego. Coś, co przeżyje kolorowanie flamastrami mojej córki. Ona widząc, że mamusia koloruje swój zeszyt, też zapragnęło go ozdabiać. A każdy wie jaką dziurę może zrobić dziecko flamastrem. Tak trafiłam na planery PSC. Papier mają jedyny w swoim rodzaju. Pachnie kwaskowo, jak większość, ale czuć nutę kwiatową. To naprawdę nowość. Jeszcze nie spotkałam się z takim zapachem. Nie smakowałam go, za szkoda mi go. Planer nie jest tani. Każdy inny notes z wyższej półki będzie drogi. Twierdze nawet, że planer pełen czasu jest z nich najtańszy. Do tego ma tylną kieszeń, zakładki i gumkę. Pod ten planer ostatnio kupiłam torebkę.
Odkryłam, że PSC ma dużo więcej ekstra produktów. Naklejki (skradły moje serce). Zwłaszcza te ostatnie ze wzorem folkowym. Może kiedyś będzie taki mini planer? Ten wzór jest taki sweetaśny. Dziwnie to brzmi w ustach ponad trzydziestoletniej kobiety. Trudno. Zakładki, przekładki, książki i kursoksiążki. Pisze o produktach, które używam ja. Nie ukrywam, że nie kupuje wszystkiego, co sprzedaje Ola. Po 1. Chyba poszłabym z torbami, jakbym się na wszystko od razu rzuciła. Po 2. Nie wszystko jest mi potrzebne. Z planerów mam różowy (zapisany), żółty (rozpisuje w nim pomysły do książki), turkusowy z kolekcji limitowanej (używam obecnie) oraz mini planer dzunglove (idealny był w lecie i robię w nim notatki z książki Oli).

Kończę przerabiać „Jak Zostać Panią Swojego Czasu. Zarządzanie Czasem dla Kobiet”. Co mogę o tej pozycji powiedzieć. Jest teraz takie modne słowo: sztos. Ta książka to prawdziwy SZTOS. Dla mnie to taka pigułka co autorka mówi na webinrach, na poniedziałkowych kawach. To taki wstęp do jej kolejnych kursów. Uczy jak organizować sobie czas, ale i jak znaleźć go więcej i co konkretnie zrobić w tym celu. Chociażby samo odpuszczanie sobie pewnych rzeczy, obowiązków domowych itp. To po tej książce olśniło mnie, że moje dziecko może same sprzątać pokój, że nieuprasowane pranie to nie tragedia (przestałam się obwiniać o to), a mąż może też prasować, myć kibel i robić śniadanie.
Kolejny produkt, który mnie oczarował to kursoksiążka o asertywności. Nie przerobiłam jej jeszcze nawet do połowy, a już wiele w moim życiu się zmieniło. Wiem czego, chce a czego nie. Przestałam spełniać czyjeś oczekiwania, a zaczęłam pracować nad swoimi. Samo to, że obcięłam włosy na totalnie krótko jest dla mnie dużym osiągnięciem. Zawsze takie chciałam mieć, ale nie miełam odwagi i zawsze znalazł się ktoś, kto mi je odradzał z jakiś tam powodów (bo np. jemu się nie podobały takie włosy u nikogo itp). Stałam się inna w stosunku do ludzi. Konkretnymi argumentami bronię swojego zdania i nie daje się zagłuszyć. Przestałam tłumaczyć co kol wiek osobom, które mają to w nosie i uważają się za alfę i omegę. Jednocześnie nabrałam trochę pokory, bo każdy ma prawo do obrony własnego zdania.

Bardzo mnie ucieszyła ostatnia promocja 40%, bo mogłam sobie pozwolić na Kurs na Cel. Obecnie wiem, jaki mam cel, chce pisać zawodowo książki. Nie wiem tylko jak mam to pogodzić z codzienną pracą, gdzie nie ma mnie w domu 12 godzin. Teraz byłam na zwolnieniu lekarskim więc byłam dość płodna, ale co dalej? Tak wiem, nowa praca, na innych warunkach itp. Tylko że to nie jest takie proste.
Z ręka na sercu mogę polecić produkty PSC każdemu freekowi produktów papierniczych i szukających własnej drogi. W końcu praca na etat nie każdemu musi się podobać. Jest to bezpieczne rozwiązanie, ale czy czujemy się z tym szczęśliwi? A kursy, webinary, to, na jakim polu działa i co robi Ola, pozwoli innym w rozkręceniu nie tylko biznesu, ale swojego życia. Bo chodzi o to, żeby żyć po swojemu i się samorealizować.
Pozdrawiam.  

Komentarze

Popularne posty